Full Thread: Poland
View Single Post
Old September 16th, 2014 #96
alex revision
Senior Member
 
alex revision's Avatar
 
Join Date: Mar 2008
Posts: 27,577
Default

Wiele mu zawdzięczamyPrzyklejony

Właśnie otrzymałem to od Roberta Faurissona. To przerażająca historia, i szczególnie poruszyła mnie relacja prof. Faurissona o jej wpływie na jego rodzinę. Mój pogląd na to, jeśli to ma jakieś znaczenie, jest taki, że choć cena była wysoka, wkład prof. Faurissona dla ludzkości jest nie do oszacowania. Wiele mu zawdzięczamy.



Robert FAURISSON – 25.08.2014

Sprawa Gregory Chelli (alias Ulcan, alias ViolVocal), albo bezczynności francuskiej policji, do tej pory, wobec formy żydowskiego terroryzmu

Zamieszkały, wydaje się, czasami w jego rodzinnym Paryżu, innym razem gdzieś w Rumunii, a czasem w Izraelu, właśnie w Ashdod, tuż obok Strefy Gazy, 30-letni francuski Izraelczyk Gregory Chelli, członek Żydowskiej Ligi Obrony, działa tak, zwłaszcza przy pomocy internetu, by życie mężczyzn i kobiet, których uzna za antysemitów, uczynić nieszczęśliwym. Ustawia prowokacje w trakcie których ośmiesza służby policyjne. Jak dotąd wydaje się, że cieszy się bezkarnością porównywalną, proporcjonalnie rzecz biorąc, do tego jakim cieszy się samo państwo Izrael. Do tej pory wśród jego najbardziej znanych celów byli Alain Soral, Dieudonné i ich rodziny.

Z kolei my – moja żona i ja, wraz z niektórymi członkami naszej rodziny – musieliśmy znosić jego prowokacje. Mam 85 lat, i moja żona, która jest prawie 83, jest w złym stanie zdrowia: osłabia się jej wzrok, ma skłonność do upadków, a kiedy upada, nie może wstać bez pomocy; prawie zawsze potrzebuje mnie przy sobie, jeśli muszę wyjść z domu na dłużej niż pół dnia, muszę zorganizować wszystko tak, żeby nie została sama. Od 8 marca 2012, jeśli nie wcześniej, i przez tak długo jak udało mu się dzwonić do nas na nasz stary numer, ten Chelli atakował nas setkami telefonów z obelgami, wyzwiskami, groźbami (w tym groźbami śmierci) i – podkreślam ten punkt – w niektórych z tych okazji dokonywał licznych prawdziwych ataków, których szczegóły przedstawię poniżej. Bezkarnie drwił z francuskiej policji w ogóle, i jej zwalczających przemoc sekcji kryminalnych („BAC”) w szczególności, coś co drogo kosztuje podatnika. Policja rejestruje nasze skargi, ale nic lub prawie nic z nich nie wychodzi.

Na początek, tutaj jest wybór słów jakie ten bandyta kierował do mojej żony, słów które czasami można usłyszeć w nagraniach, które z radością szerzył w internecie: „Suko, sram na ciebie, sikam na ciebie. . . cieszę się widząc rozbitą głowę twojego męża, I — ty, zamierzam uczynić twoje życie niemożliwym, zamierzam dzwonić do swoich sąsiadów”. „Rozbita głowa” to aluzja do zdjęć pokazujących mnie na szpitalnym łóżku po mojej szóstej napaści fizycznej, 19 września 1989 roku, kiedy trzej „młodzi działacze żydowscy z Paryża” napadli na mnie w Vichy, gdzie mieszkam.


Od listopada 1978 do maja 1996 doznałem 10 ataków, szczególnie w Pałacu Sprawiedliwości w Paryżu, gdzie korpus straży konsekwentnie odmawiał mi wszelkiej ochrony, bezpośrednimi słowami takimi jak: „Nie jesteśmy twoimi ochroniarzami”, albo „Możesz iść do takiego lub takiego miejsca [w budynku], ale na własne ryzyko!„, albo od komendanta, podpułkownika: „Mój dziadek był w Dachau. . .!”. Ani raz nie zatrzymano żadnego z napastników, ani któregokolwiek z organizatorów tych ataków. Tylko w jednym przypadku – we wrześniu 1989 – Żyda stojącego za atakiem, w którym omal nie straciłem życia, jedynie przesłuchano; wyjaśnił, że w dniu napadu był daleko od miejsca ataku, w domu żydowskiego przyjaciela, którego nazwisko podał; poproszony o podanie innych nazwisk, odpowiedział, że nie może, bo to był dzień balu maskowego. . . na który zaprosił go przyjaciel.

Pierwszą skargę na Chelli wniosłem za nękanie telefoniczne i napad na posterunku policji w Vichy, 9 marca 2012 (raport Guya Dablemonta, policjanta). Powiedziałem, że ten człowiek również zadzwonił do moich dwóch sąsiadów w środku poprzedniej nocy, mówiąc najpierw, że w moim domu wyciekał gaz i że musi wyjść i poinformować mnie o tym (i sąsiad, w stanie kompletnej paniki, to zrobił), a drugiemu powiedział, że byłem terrorystą. Obydwaj powiedzieli mi później, że byli gotowi rozmawiać z policją, jeśli potrzebne były ich zeznania. Ale policja, której, za ich zgodą, później ujawniłem ich tożsamości i adresy, nigdy ich o nic nie pytała.
Następnego dnia, 10 marca, historyk Paul-Eric Blanrue, o którym wiedziałem iż ma wybitną wiedzę o żydowskich działaniach, ujawnił mi tożsamość Gregory Chelliego, dał mi mnóstwo informacji o nim, które wtedy przekazałem policji.

W niedzielę 11 marca zadzwonił do nas wnuk B., i powiedział, z polecenia ojca, mieszkającego koło Vichy, że ani on, ani jego brat bliźniak, nie będą już nas odwiedzać, bo ich ojciec otrzymał telefon [od Chelli] mówiący mu, że ktoś zamierzał podpalić mu dom.

Muszę powiedzieć, że w młodości ojciec tych bliźniaków miał aspiracje zostania sędzią, ale musiał zrezygnować ze studiów prawniczych, gdyż jego nieszczęściem było to że miał moje nazwisko. Później, z tego samego powodu, porzucił także dwie inne możliwości kariery i żył pod strachem utraty pracy, którą udało mu się dostać. W końcu powiedział ludziom wokół niego, że pewnego dnia chciał mnie zabić. Rozumiem to i mu wybaczam.

Kontynuując swoją kampanię przeciwko mnie i mojej żonie, Chelli nadal atakował nas przez telefon: „Skurwysynu, skurwysynu, skurwysynu, któregoś dnia cię dorwiemy. . . Czekamy kiedy przyjedziesz do Paryża by spotkać się z Dieudonné, Soralem. Jesteś gównem”.

Skontaktowałem się z policją i zapytałem kiedy wezwą moich dwóch sąsiadów, tak jak chcieli. Odpowiedź: będą wezwani. Faktycznie, jak wskazałem, nigdy nie zamierzano ich wezwać. Drugi raport podpisany przez p. Guy Dablemonta 12 marca 2012. Nie podjęto żadnych działań.

19 marca odbyłem rozmowę z komendantem Janiszewskim z posterunku policji w Vichy. Człowiek wydawał się przyjazny i zainteresowany, ale nadal nic z tego nie wyszło. 21 marca napisałem do niego. Na próżno.

W maju cztery razy rozmawiałem z maj. Gayem, który wyraził dziwny sprzeciw, skoro sprawa dotyczyła YouTube, powiedział mi prosto: „Policja nie może nic zrobić z [przeciwko] YouTube”. 21 czerwca obiecał mi, że zajmie się numerami telefonów z których dzwoniono, ale ostrzegł mnie iż nie będę miał prawa ich zapisać, ani poznać ich nazwisk i adresów.

30 czerwca Chelli zadzwonił do mojej żony i powiedział: „W . . . włożymy ci zmielone szkło”. 9 stycznia 2013 zbir udający lekarza, poinformował mnie: „Tu szpital Chabanais [Charente]. Twoja żona zmarła”.

9 lutego 2013, kiedy nadal trwało nękanie, wydarzył się poważny wypadek. Około 3:00, w naszym domu pojawili się członkowie BAC, mówiąc: „Wydaje się iż ktoś zadzwonił udając mnie i powiedział: „Właśnie zaatakowali mnie trzej Murzyni, oni są w mojej piwnicy, gwałcą moją żonę”.

Próbowałem umówić się z kom. Janiszewskim. Było to niemożliwe. Obiecali że do mnie zadzwoni, ale nie zrobił tego. W drodze na posterunek policji szedłem lewą stroną chodnika na Boulevard de la Salle. Mały stary człowiek, który ostatnio chodził za mną nazywając mnie „brudnym gnojem”, stał na chodniku po drugiej stronie i rozmawiał z właścicielem garażu i jeszcze innym człowiekiem. Zauważył mnie. Mówił głośno, ale nie rozumiałem co mówi, choć na pewno było to o mnie.

Tym razem postanowiłem pociągnąć go do odpowiedzialności. Podszedłem do niego i zapytałem o powód jego postawy. Odpowiedział: „Powinieneś się wstydzić tego że negujesz istnienie obozów koncentracyjnych”, wykazując tym samym, że nie czytał niczego co napisałem! To Jacques Thierry, emerytowany inspektor szkół państwowych.

Chciałem omówić tę sprawę z kom. Janiszewskim, ale nie udało mi się z nim skontaktować.

W końcu spotkałem się z nim 21 lutego. Poinformował mnie: „Mają ten numer [telefonu Chelli], ale, oczywiście, nie ujawniono mi go i nigdy nie dowiedziałem się jakie działanie, jeśli w ogóle, podjęto po tym odkryciu. W sprawie emerytowanego inspektora powiedział: „Zajmiemy się tym później”, ale nic „później” nie zrobiono. Złożyłem nową skargę, na raporcie z podpisem, tym razem, oficera policji o nazwisku Bernard Manillčre.

Nowe telefony, nowe obelgi 14, 16 i 17 marca: „Jeszcze żyjesz, . . .!”. „Co ty zgnilizno, skamienialcu, skamienialcu, skamienialcu”. 19 marca wysłałem nowy list do kom. Janiszewskiego, podkreślając, że to nękanie trwało już ponad rok i nie wiedziałem nic o żadnym dochodzeniu poza tym, że wykryto numer telefonu tego zbira. Nie dostałem żadnej odpowiedzi.

3 kwietnia 2013: „Przyjdę i nasikam na twój grób. . . Synu gówna. . . Twoja córka. . . Twój syn wyrzekł się ciebie jak psa. . . twoja żona sprzedaje swoje obrazy. Nazywam się Gregory Chelli. . . To ja zadzwoniłem do twojego sąsiada o wycieku gazu. . . Zamieszczę video o tobie na YouTube”.

Kiedy w końcu zmieniłem numer telefonu, co było dla mnie bardzo uciążliwe, już nie otrzymywaliśmy obelg, wyzwisk czy gróźb mogących doprowadzić do ataku. Ale sytuacja nagle bardzo się pogorszyła.
Francuski dziennik Le Monde, który szkalował mnie najbardziej od późnych lat 1970, teraz w posiadaniu Louisa Dreyfusa, rozpoczął to lato od krytyki postępowania Gregory Chelli, bo on gani jego dziennikarzy za krytykę zachowania państwa Izrael w Palestynie, szczególnie w Gazie. Intrygujące odwrócenie sytuacji. Ofiarą tego zbira nie jest już Faurisson, o atakach jakie musiał znosić dziennik nie pisał praktycznie nic, wręcz przeciwnie, Le Monde stanął na czele kampanii medialnych przeciwko rewizjonistom, nazywanym „upartymi kłamcami, gangsterami historii”, których sam wydawałem się być najlepszym przykładem. Tym razem ofiarą jest przede wszystkim tygodnik politycznej lewicy i dużych pieniędzy, Le Nouvel Observateur, albo jego portal Rue89. Zob. “Qui est le hacker sioniste soupēonné d’avoir piraté Rue89?” (Le Monde, 10-11.08.2014, s. 7 albo Qui est le hackeur sioniste soupēonné d'avoir piraté Rue89 ?). Zob, też: “Le Monde and Le Nouvel Observateur solidaires de Rue89”, 12,.08.2014, s. 7 albo Attaques informatiques : Le Monde et Le Nouvel Observateur solidaires de Rue89. A dokładniej dziennikarz Benoīt Le Corre; zob. video o tym
. Ojciec dziennikarza, słysząc słowa Chelli, doznał ataku serca i doprowadzono go do stanu śpiączki farmaceutycznej, zob. La vengeance d?un pseudo-hacker contre Rue89 vire au tragique - Le nouvel Observateur. Biorąc pod uwagę okoliczności, to że sprawa mogła „przyjąć tragiczny obrót”, to nie dziwi mnie, bo w podobnej sytuacji sam doznałem zawału mięśnia sercowego 16 października 2012.

Mam długie doświadczenie żydowskich ataków, często celują w serce. 12 lipca 1987 zostałem pobity z nadzwyczajną siłą przez Żyda Nicolasa Ulmanna w Vichy “Sporting Club”, bez możliwości obrony: wszystkie jego ciosy padały na klatkę piersiową, która, kilka dni później, stała się jednym wielkim siniakiem. „Twój facet był prawdziwym zamachowcem!” – to komentarz kameruńskiego lekarza a szpitalu Confolens (Charente), widząc poczynione szkody. Jak zwykle, nie wniosłem oskarżenia, bo nie stać mnie było na prawnika, a doświadczenie nauczyło mnie, że gdyby był proces, to napastnika albo by uniewinniono bo domniemano by dobrą wiarę, albo kazano by mu zapłacić mi grosze za szkody. Dla wielu francuskich sędziów moi oponenci automatycznie działają w dobrej wierze.

W 2007 były minister sprawiedliwości, Robert Badinter, który miał czelność oświadczyć w TV, że jako prawnik dla LICRA uznał mnie za winnego w 1981, za „fałszerza historii”, okazał się niezdolny do udowodnienia swojej tezy w sądzie podczas procesu jaki założyłem przeciwko niemu. I z dobrego powodu: nigdy w życiu nie uznano mnie za winnego zniekształcania czy fałszowania czegokolwiek, sąd musiał wziąć to pod uwagę i uznać, że Badinterowi „nie udało się przedstawić dowodu” (str. 16 wyroku), ale sędziowie odważyli się dodać, że Badinter działał w dobrej wierze! I przegrywając proces, musiałem zapłacić €5.000 mojemu bardzo bogatemu „o dobrej wierze oszczercy”.

Rok wcześniej historyk Pierre Vidal-Naquet, najbardziej bezwartościowy z moich przeciwników, napisał na portalu Libération: „Gdyby Faurisson dostał się w moje ręce, nie zawahałbym się go udusić” (6.01.2006). On wiedział o tym, że tłamszony grzywnami i innymi karami pieniężnymi, raczej bym go nie pozwał, i że gdyby był proces, mógł liczyć na sąd pod przewodnictwem Nicolasa Bonnala, z Franēois Cordierem jako przedstawicielem Ministerstwa Sprawiedliwości, dwu przyjaciółmi, którzy ukończyli specjalne kursy o historii „Szoa” organizowane przez Centrum Szymona Wizentala w Paryżu i Radę Przedstawicieli Instytucji Żydowskich we Francji (CRIF).

Nagle, w niedzielę 16 sierpnia 2014, o 0:30, na naszym progu pojawili się bardzo spięci czterej członkowie BAC i dwaj umundurowani policjanci.

Ludzie z BACu stawili się z bronią i tarczami. Ten główny ani się nie przedstawił, ani nie wylegitymował. Sąsiad który nie uczestniczył w epizodzie w ubiegłym roku wyszedł na ulicę w pidżamie. Wyciągnął do jednego z policjantów telefon przez który rozmawiał nadal z Chelli. To jego było słychać w telefonie. Sąsiad nie panował nad swoimi zmysłami. Nie powinien wykonywać instrukcji tego zbira i wychodzić z domu w środku nocy jak to zrobił.

Moja żona jest załamana. Nie może spać. Osobiście nie chcę zbyt długo zajmować się konsekwencjami tego co nazywam „żydowskimi torturami”. Nie wiem jak wyglądają chińskie tortury, ale znam żydowskie: są szczególnie wściekłe. Mój umysł bardzo próbuje wymazać różne incydenty, ale moje ciało nie zapomina niczego. Przez wiele lat nie dawało mi spokoju, szczególnie w nocy, kiedy wydawane przeze mnie krzyki budzą moich bliskich. Uśmiecham się, a czasem nawet się śmieję. To sprawa charakteru. Śmieję się na przykład z przyjacielem Dieudonné i przyjmuję osąd Pierre’a Guillaume, wyrażony w grze słownej o nazwisku “Dieudonné”, które dosłownie znaczy „dany przez Boga”: ‚Dany przez Boga śmiech to ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” (Le rire par Dieu donné…).

Dowiedziałem się iż moja teczka jest teraz w rękach – zbieg okoliczności – maj. Gaya. Ten dobry człowiek nie zrobił nic w przeszłości, i nie zrobi nic w przyszłości. Trzy razy wieczorem około 21:00 kiedy zaczyna służbę, byłem na posterunku policji by informować go o tym co wydarzyło się z udziałem Chelli, ale jest jasne, że ta sprawa go nie interesuje, i każe mi zabierać ze sobą spisane raporty kiedy wychodzę.

W końcu podczas trzeciej rozmowy, niespodzianka: informuje mnie, że moją teczkę wysłano do regionalnej policji (SRPJ) w Clermont-Ferrand.

Nowy zbieg okoliczności, teczka w rękach tamtejszego komendanta, który kilka dni temu z powodu skargi LICRA ze Strasbourga, przyjechał do Vichy by zadać mi 15 pytań o dwu artykułach na „nieoficjalnym blogu Roberta Faurissona” [Robert Faurisson’s unofficial blog]: nasze spotkanie odbyło się również na posterunku policji. Ale w większości ograniczyłem się do tego, by w raporcie napisał moje rytualne zdanie: „Odmawiam współpracy z francuską policją i systemem sprawiedliwości w represjonowaniu rewizjonizmu historycznego”. Przyjazny i uśmiechnięty, nie wydawał się mieć żalu do mnie za powołanie się, w tym przypadku, na to do czego miałem prawo.

Oni mnie zaskakują, ci wszyscy Żydzi razem z osobami które żyją w panicznym strachu jaki odczuwają, i słusznie, przed tymi których nazywam „żydowskimi Żydami”. Uważają, że mogą mnie zastraszyć, ale mogę powiedzieć, mimo że często odczuwałem strach, zniechęcenie, niepokój, nigdy nie odczuwałem bojaźliwości. Uważają, że jestem Francuzem i człowiekiem inteligentnym. Dla nich, po 40 latach ciosów i ran, procesów, obelg wszelkiego rodzaju, a zwłaszcza po tylu atakach na moją żonę, dzieci i wnuki, na pewno się załamię.

Tu się mylą. Kierują się ślepą nienawiścią. Ja nie. Przyznaję, po ojcu jestem Francuzem, po matce Brytyjczykiem, a raczej Szkotem. W przeciwieństwie do czystego Francuza, urodzonego zdolnym i którego oczy błyszczą inteligencją, nie widzę powodu by uważać iż moja walka jest przegrana zanim się rozpocznie. Jestem nawet przekonany wręcz przeciwnie.

Przypomnijmy sobie Brytyjczyków w czerwcu 1940: byli na przegranej.

Nieinteligentni, nie zrozumieli tego faktu. Następnie, przy zdecydowanym wsparciu – początkowo ukradkowym – ze strony kuzynów zza Atlantyku, kontynuowali walkę, i w ten sposób ją wygrali.

Ale mimo to, przede wszystkim czytelnik nie może uznać mnie za wielbiciela alkoholika Winstona Churchilla! Za jego przywództwa zachodni sojusznicy, idealni „demokraci”, jakimi byli, zaoferowali Stalinowi dużą część Europy, i zgromadzili najgorsze zbrodnie w Europie i w innych miejscach, kiedy ich specjaliści od propagandy, tak jak w I wojnie światowej, kłamali w 100%, przypisując, na przykład, Niemcom wymysł „fabryk zwłok”, które, podczas nowej wojny, stały się „fabrykami śmierci [przez gaz]„, zbudowanymi w Auschwitz albo gdzie indziej.

Ich propaganda zatwierdziła ogromną żydowską mistyfikację o rzekomej zagładzie Żydów (która wyprodukowała miliony cudownie ocalonych), o rzekomych nazistowskich komorach gazowych i o rzekomych 6 mln.

W końcu ponoszą, po Amerykanach, wielką odpowiedzialność za zbrodnię par excellence, jaką była sądowa maskarada Międzynarodowego Trybunału Wojskowego (trzy kłamstwa w trzech słowach) w Norymberdze, w której przewodniczył brytyjski sędzia, art. 19 tego trybunału mówi, że „Trybunał nie będzie się kierował technicznymi zasadami dowodów. . .”, a art. 21 mówi, ze „Trybunał nie będzie wymagał dowodów na fakty powszechnie znane, ale będzie brał je pod uwagę. Będzie również brał pod uwagę [nieskończoną serię dokumentów i raporty podpisane przez zwycięzców w sprawie zbrodni popełnionych przez pokonanych]. . .”
Więc było tak, że raport sowiecki o rzezi tysięcy polskich oficerów w Katyniu, przypisujący ją Niemcom, miał mieć, podobnie jak wiele innych raportów, każdy bardziej szalony niż reszta, wartość autentycznego dowodu bez możliwości apelacji, i na całą wieczność. Trzy okrzyki hura dla aliantów w ogóle, a także dla tych Francuzów ą la Fabius, którzy swoje prawo anty-rewizjonistyczne w 1990 oparli na. . . procesie norymberskim!
Pod względem czysto historycznym i naukowym, my, rewizjoniści, bez wyjątku pokonaliśmy wszystkich oponentów. Na przykład tacy jak Raul Hilberg, Léon Poliakov, Georges Wellers, Pierre Vidal-Naquety, Jean-Claude Pressac, Robert Jan van Pelt, zostali zniszczeni.

Dla Hilberga, zmiana jego pierwszego argumentu z góry do dołu pod jawnym wpływem”Faurissona i innych”, nie było, wszystko powiedziane, żadnych dokumentów o zagładzie, bo, jak się wydaje,w „ogromnej biurokracji” Niemiec,biurokraci postanowili kontynuować z zagładą tylko Żydów”, przez niesamowite spotkanie umysłów, konsensus czytania umysłu”, i bez pozostawienia żadnych śladów na piśmie o ich gigantycznym przedsięwzięciu.

Dla Poliakova, „Pozostaje brak dokumentów, może żaden nigdy nie istniał”.
Dla Wellersa nazistowskie komory gazowe były największymi z możliwych tajemnic, „tajemnicą państwową”.

Zdaniem Vidala-Naqueta, nie wolno wierzyć jego współwyznawcy religijnemu Arno Mayerowi, profesorowi z Princeton, który napisał: „Materiały do badań komór gazowych stają się natychmiast rzadkie i niewiarygodne”, ale powinno się wierzyć Pressacowi, i jego teorii o „ograniczonych gazowaniach”, ale ten sam Pressac, co odkryjemy później, w końcu poddał się w otwartym kraju, uznając że „przegniła” zbyt wielu kłamstwami, oficjalna historia o niemieckich obozach, została skazana „na śmietnik historii”.

Dla R J van Pelta, “ostatniego z żydowskich Mohikanów”, Auschwitz-Birkenau, odwiedzane przez miliony pielgrzymów, nie ma „żadnych rzeczowych dowodów” na zagładę Żydów.

Do niedawna opinia publiczna nie wiedziała o tych „zwycięstwach rewizjonizmu” (zob. powołujących się na wszystkie konieczne przypisy, dwu badaniach jakie przeprowadziłem na ten temat: ROBERT FAURISSON i ROBERT FAURISSON: The Victories of Revisionism (continued)), ale dzięki internetowi, i szczególnie dzięki pojawieniu się trzeciego pokolenia po ogromnej rzezi 1939-1945, największe kłamstwa zwycięzców II wojny światowej zaczynają pokazywać się w świetle dziennym takie jakimi są. Oczywiście holokaustyczne lub szoatyczne bębny i krytyki rewizjonizmu przez siły do dyspozycji „jednego sposobu myślenia” tylko ulegają pogorszeniu. I co? Całe młode pokolenie z entuzjazmem odkrywa sukcesy rewizjonizmu historycznego.

Żyd, socjalista i milioner, były premier Laurent Fabius, zdobył słynną [brak wyrazu] za działania na korzyść swojej „wspólnoty” na szczeblu francuskim i międzynarodowym. Szczególnie wyróżnił się osobistą rolą jaką odegrał w represjach we Francji wobec tych, którzy ośmielają się kwestionować Trójcę Świętą „holokaustu” lub religii „szoa”. Zgodnie z prawem z 13 lipca 1990, często nazywanym prawem “Fabiusa-Gayssota”, a które powinno nazywać się tylko prawem „Fabiusa”, francuscy sędziowie skazują i nakładają ostre wyroki na rewizjonistów, którzy ze swoich badań wywnioskowali, podobnie jak ci z policji sądowej i naukowej, że 1) wyjątkowa zbrodnia zwana „systematyczną zagładą europejskiego żydostwa” w celu i z zamiarem egzekucji nigdy nie miała miejsca, i że nigdy nie istniała 2) równie wyjątkowa broń zwana „komorą gazową” (lub „ciężarówką gazową”), ani 3) całkowita liczba żydowskich ofiar 6 mln.
Jeśli chodzi o byłą żonę Fabiusa, Żydówkę p. Franēoise Castro, to w 1986 ujawniła, że [jest] nadzwyczajna nowość w zachowaniu politycznym, lewica pozwoliła żydowskim bojówkarzom zorganizować się w niektórych dzielnicach Paryża, jak również w Tuluzie, Marsylii, Strasburgu [i mają] regularne kontakty z ministrem spraw wewnętrznych” (Le Monde, 7.03.1986, s. 8). Jeśli chodzi o listę sukcesów tych bojówkarzy, odsyłam do badania jakie opublikowałem na 18 stronach w czerwcu 1995 pod tytułem „Żydowscy bojówkarze. Ponad 15 lat terroryzmu we Francji” [Jewish militias. Fifteen years, and more, of terrorism in France”].

W wielu miejscach w moich „Pracach rewizjonistów” [Ecrits révisionnistes] (siedem tomów opublikowanych, co najmniej 2 kolejne w przyszłości), można znaleźć specyficzne przykłady przywilejów jakimi cieszą się żydowskie łotry, a mianowicie w paryskim Pałacu Sprawiedliwości. Przy współudziale wyższych władz pałacu i funkcjonariuszy prawa takich jak dwaj wymienieni powyżej, zastępcy prokuratora Franēois Cordier i przewodniczącego sędziego 17-tego sądu karnego Nicolasa Bonnala, albo jego poprzednika Jean-Yves Monforta (który kiedyś ośmielił się, na żywo w radio, wezwać dobrych obywateli francuskich do wywołania „chaosu” – sic – jeśli nie buntu, by okazali swoje wsparcie dla systemu sprawiedliwości przeciwko rewizjonistom), niektóre to prawdziwe sesje linczów, z otwartą siłą, rewizjonistów lub ich zwolenników, jakie miały miejsce w samym budynku sądu. I ani jeden dziennikarz z MGN nie skrytykował tych ataków, kiedy to strażnicy, a rzadziej żandarmi, grali w tej samej przerażającej komedii: pozwalali młodym Żydom gromadzić się i atakować, następnie uciekać z budynku, a oficerowie w mundurach zaczynali zajmować się – groteskowe, czysto wymyślone sceny – ofiarami, jak tak liczne nianie.

Zainteresowanym odwieczną „kwestią żydowską”, do której w ogóle nie odczuwam żadnej pasji, polecam prace Hervé Ryssena. Ze swojej strony, swoją uwagę skupiałem na religii „holokaustu” czy „szoa”, religii o historycznych pretensjach, która jest, oczywiście, żydowska, ale która panuje w całym świecie zachodnim pośród Żydów i Gojów albo pogan. Tu panuje kryzys. Zbyt wielu historyków zakończyło pokazując złudny charakter zarzutów tego rzekomego trybunału, który, w Norymberdze, zwycięzcom w koalicji pozwolił sądzić wroga, którego zmiażdżył, i którego trzymali na swojej łasce, w najgorszych warunkach. Ta religia nadała sobie oficjalny charakter: w wielu krajach demokratycznych, w tym we Francji, jej zarzuty dotyczące historii uzyskały moc prawną.

Ale, jeśli obowiązkiem obywatela jest przestrzeganie prawa, jest to także walka z „niesprawiedliwą mocą prawa”, czyli tyrania. Dlatego naszym obowiązkiem jest sprzeciw wobec najbardziej gigantycznego oszustwa w czasach współczesnych, jeszcze i szczególnie jeśli chronią go policja, sędziowie i strażnicy więzienni.

W niedalekiej przyszłości ciekawe będzie zobaczyć francuską policję i system sprawiedliwości w działaniu, oni byli tak aktywni w atakowaniu wolności badań i wyrażania poglądów intelektualistów rewizjonistycznych, i tak bierni, kiedy powinni powstrzymać zbrodnicze działania żydowskiego zbira, który, oprócz tego wszystkiego, szydzi sobie z policji i sędziów.

Stoję na murach obronnych, obserwuję, i złożę raport.

Uzupełnienie do 30 sierpnia 2014: Inny z moich sąsiadów, właściciel restauracji w centrum miasta, właśnie mi ujawnił, że w nocy 16 sierpnia, chcąc wracać do domu, został zatrzymany przed domem przez policjantów, podekscytowanych i gotowych strzelać, kazali mu, z wyciągniętymi rewolwerami, odsunąć się, gdyż jego sąsiad Faurisson był wyjątkowo niebezpieczny. Prawdopodobne jest to, że ci ludzie, zebrawszy się wcześniej na posterunku policji w Vichy, zanim przystąpili do operacji, nie zostali poinformowani o sposobie traktowania mnie przez co najmniej 2 lata i 5 miesięcy, jakie musiałem znosić ze strony oszusta działającego bezkarnie, a który 9 lutego 2013 już zrealizował scenariusz dokładnie taki sam jaki powtórzył 16 sierpnia 2014. gdyby to wiedzieli, nie byliby tak zdenerwowani. Ale być może jakieś wysoko postawione osoby chciały by ten incydent się wydarzył. W końcu, poza jednym przypadkiem, w ciągu ostatnich 40 lat w Vichy, ani policja ani magistrat nie wykazały żadnego zainteresowania bezpieczeństwem Faurissona.

We owe him a lot

Źródło: Paul Eisen: We owe him a lot

13.09.2014

Robert Faurisson, tłum. Ola Gordon

Wiele mu zawdzięczamy - Wolna Polska - Wiadomości